Nadprzyrodzona wartość cierpienia w pismach O. Honorata Koźmińskiego

s. Ewa Getler
franciszkanka od cierpiących

Temat cierpienia jest tematem ogólnoludzkim i powszechnym, gdyż towarzyszy człowiekowi od początków dziejów, pod każdym stopniem długości  i szerokości geograficznej, w różnych momentach życia, urzeczywistnia się  w wieloraki sposób, przybiera rozmaite rozmiary, zdaje się być nieodłączne od ziemskiego bytowania człowieka – niejako współistnieje z nim w świecie: takimi słowami Jan Paweł II zaczyna swój list apostolski „O chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia  „Salvifici doloris ”.

Każdy więc człowiek na drodze swojego życia staje wobec problemu cierpienia. Odkąd człowiek doświadczył swojej słabości i cierpienia, szuka odpowiedzi na pytanie o przyczynę i sens cierpienia, pyta też o wartość utrapień  i bólu, który nas dotyka w życiu.

Błogosławiony Honorat Koźmiński (1829 – 1916) doświadczył w swoim życiu w sposób szczególny owego cierpienia i to w wielorakim jego aspekcie: fizycznym, moralnym, duchowym i psychicznym. Już w latach młodzieńczych Wacław Koźmiński doświadczył wewnętrznego cierpienia, duchowego – związanego z kryzysem wiary, aż do jej utraty. Odzyskał ją po wyczerpującej walce wewnętrznej i ciężkiej chorobie prowadzącej do utraty przytomności. Życie zakonne było również naznaczone szczególnymi doświadczeniami: kasata zakonów, w tym także klasztoru kapucyńskiego w Warszawie, kasata pierwszego, założonego przez niego zgromadzenia Sióstr Felicjanek, rewizje i śledztwa, internowania zakonników, niosące lęk, niepewność i wewnętrzne rozdarcia. Następnymi faktami, nie bez znaczenia dla przeżyć o. Honorata były: sprawa o. Antoniego Wysłoucha i Felicji Kozłowskiej. W o. Antonim widział swego następcę i kierownika założonych przez siebie zgromadzeń ukrytych, a ten wystąpił  z zakonu po kilku latach pobytu u kapucynów. Felicja Kozłowska natomiast skupiła wokół siebie gorliwych kapłanów i niektórych członków zgromadzeń ukrytych, tworząc tzw. sektę mariawitów. Sprawy wyżej wspomniane rzutowały niekorzystnie na osobę o. Honorata oraz przyczyniły się do niesłusznych jego pomówień i oskarżeń, nawet ze strony duchowieństwa polskiego, jak też niezrozumienie idei zgromadzeń ukrytych ze strony Stolicy Apostolskiej. W konsekwencji czego, o. Honorat został odsunięty od kierownictwa założonymi przez siebie zgromadzeniami. Oprócz tych cierpień moralnych o. Honoratowi towarzyszyły nie mniej dotkliwe cierpienia fizyczne. Jak wspomina jeden z biografów, Założyciel w czasie choroby okazywał nadzwyczajną cierpliwość. Przez siedem tygodni choroby Ojciec nabawił się odleżyny, ponieważ mógł leżeć tylko w jednej pozycji, na plecach, z powodu choroby serca. Ojciec nie pozwalał zaopatrzyć sobie rany, poza tym ubrany był w wełnianą tunikę, której w żaden sposób nie chciał zamienić na bieliznę, a która przyczyniała się do jeszcze większego bólu i powiększania się rany. Głowa i szyja, przyzwyczajone do zgarbionej pozycji, nie dotykały skórzanej poduszki; w dodatku   i noce całe spędzał bezsennie, leżąc na swoich ranach, jakby do krzyża przybity i ani trochę się nie poprawiał, ani uskarżał na cierpienie.[1] O dojrzałej postawie O. Koźmińskiego wobec cierpienia świadczy jego odpowiedź dana współbratu, który okazywał mu współczucie : „Kto mnie żałuje, ubliża mi, jakobym nie znał wartości cierpienia”.[2] Te pokrótce przedstawione fakty z życia Błogosławionego pozwalają nam bardziej zrozumieć jego refleksje oraz samo podejście do zagadnienia wartości  i sensu cierpienia.

O. Honorat w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o sens cierpienia, kieruje nasze spojrzenia na objawienie Bożej miłości. Miłość ta najpełniej się objawia się w męce i śmierci Jezusa Chrystusa. Wielkość cierpień Syna Bożego podjętych za grzechy człowieka i dla jego zbawienia jest miarą miłości Boga do człowieka. Prawda o miłości Boga ku człowiekowi była szczególnie była szczególnie bliska o. Honoratowi. Tej prawdzie poświęcił on swoje czterotomowe dzieło pt.: „Powieść nad powieściami czyli opowieść o Bożej miłości”, Włocławek 1909-1910. Miłość Boga do ludzi musiała się objawić w sposób doskonalszy niż między ludźmi i winna z natury rzeczy do najwyższego stopnia się posunąć. Dlatego też Bóg skorzystał z upadku człowieka, aby mu przy tej sposobności okazać miłość przechodzącą wszelką miłość ziemską”.  Autor ukazuje przez to, iż u podstaw życia człowieka jest miłość Boga. Miłość, która wychodzi człowiekowi w sposób szczególny naprzeciw, właśnie w chwili, kiedy stanął on wobec faktu utraty tej miłości poprzez grzech. Bóg, jakoby wykorzystując tę sytuację, okazał człowiekowi swoją miłość posuniętą aż do granic nieskończoności – „z miłości do człowieka Bóg stał się jednym z nas i przyjął na siebie dobrowolne cierpienia”, „tak dalece Bóg ukochał świat, iż Syna swego Jednorodzonego dał na męki straszne, aby wszelki, kto w Niego uwierzy nie zginął”.[3] Miłość Boża do człowieka jest tak wielka, że nie znajduje dla siebie żadnego wzoru, a w cierpieniach Jezusa znalazła swój prawdziwy i najgłębszy wyraz. Zastanawiając się nad miarą miłości Jezusa, dochodzi do bardzo śmiałych i niespotykanych wprost stwierdzeń :

– za Ewangelistą nazywa tę miłość „do końca”, do ostateczności, a nawet więcej niż Bogu przystało – „do szału”[4]

– Chrystus nie wyrażał nigdy swoich osobistych pragnień, w jednej rzeczy tylko wyraził swoje pragnienie, mianowicie, pragnął cierpieć z miłości[5]

–  miłość Chrystusa, wyrażająca się w cierpieniu, nie miała żadnych granic, „niewielka to miłość, która zachowuje miarę, albowiem miarą miłości jest kochać bez miary”[6]

– skoro miłość Zbawiciela nie miała żadnej miary, więc i cierpienia, które podejmował, były bez żadnych granic. Z miary cierpień wnosimy o mierze miłości[7]

– o. Honorat nazywa Zbawiciela „bezdennym oceanem cierpienia”, „Boleścią nad boleściami”[8]

– Krzyż Jezusa jest wydarzeniem wyjątkowym, które miało, nie ma i nie będzie miało równego sobie: jest cudem nad cudami i podziwem wieków.[9]

Z cierpieniem Chrystusa podjętym dobrowolnie z miłości ku człowiekowi łączy się ofiara zadośćuczynienia, którą Odkupiciel podejmuje za grzechy ludzi, aby okazać swoją miłość. Czy trzeba było cierpień samego Chrystusa, aby odkupić ludzkość? – takie pytanie zadaje o. Honorat. „Tak jest – odpowiada – sam tylko Bóg – Człowiek pośredniczyć może między Bogiem a człowiekiem. „Obraza Boska – mówi dalej Autor –  była nieskończona, wymagała nieskończonego zadośćuczynienia, co tylko jeden Chrystus był w stanie uczynić, żeby cierpiał za ludzi jako człowiek, a zadośćuczynienie dał nieskończonej wartości jako Bóg”.[10] I chociaż Chrystus mógł – jak dalej twierdzi Honorat – w „łagodniejszy sposób” dokonać zadośćuczynienia, to jednak wybrał drogę przez niewypowiedziane cierpienia, okrutną mękę i śmierć krzyżową, a wszystko to dlatego, aby okazać swoją miłość ku człowiekowi. Zbawienie ludzkości dokonane przez Chrystusa, zdaniem Koźmińskiego, nie było jednorazowym aktem męki i śmierci Zbawiciela, ale całe życie Jezusa było naznaczone cierpieniem o charakterze odkupieńczym za grzechy wszystkich ludzi. Miłość Chrystusa do grzesznej ludzkości posunęła się jeszcze dalej, gdyż zasługi Męki przekazał Kościołowi i ustanowił szafarzy, którzy te zasługi będą rozdzielać ludziom w nieograniczony sposób i w nieograniczonej ilości.[11] Zbawiciel cierpiał wszystkie i wszelkiego rodzaju możliwe cierpienia za wszelkie złości ludzkie, jak tego wymagała sprawiedliwość Boża. Skoro sam Jednorodzony Syn Boży tak okrutne męki i cierpienia znosił czym są więc nasze utrapienia, chociażby i największe? Bóg jako pierwszy złożył człowiekowi dar cierpienia w Osobie Jezusa Chrystusa a człowiek został powołany do przyjęcia tego daru, aby ono przyczyniło się do spełnienia jego człowieczeństwa. W rozważaniach Honorat nazywa wprost cierpienie „darem Bożej miłości”.[12] Ów dar realizuje się wtedy – według Honorata – gdy człowiek przyjmuje go jako okazję do poprawy z grzechów lub jako okazję do postępu w cnotach. Błogosławiony pisał, że cierpienie jest skutkiem grzechu pierworodnego, jest karą za grzech, ale i okazją do oczyszczenia, do nawrócenia. Cierpienie  powstrzymuje od wielu grzechów, do których najczęściej przywodzi pomyślność, powściąga namiętności, złe nałogi, przypomina o głównym celu życia, ma również moc wyjednania nawrócenia dla grzesznika, w intencji którego cierpienie zostało ofiarowane i z wiarą przyjęte.[13] Aby cierpienie było skuteczne, musi być przyjęte dobrowolnie, z wiarą i  ufnością w dobroć Boga, pamiętając, że pochodzi ono z miłości Boga do człowieka. Cierpienie, które spotyka człowieka jest dla niego również okazją do postępu w cnocie. O. Honorat wprost stwierdza, że cierpienie warunkuje wszelki postęp duchowy człowieka i jest wręcz jedynym środkiem do osiągnięcia pełnej doskonałości chrześcijańskiej……jest szkołą wszelkiej cnoty, a nawet jedynym sposobem dojścia do najwyższej doskonałości i do zjednoczenia z Bogiem – „dla osiągnięcia doskonałości potrzeba było garnąć się do Męki Chrystusa Pana i być uczestnikiem cierpień Jego”.[14] Jan Paweł II powiedział do chorych: Wiecie, że boleść złączona z cierpieniem Zbawiciela ma wielką i niezastąpioną wartość zbawczą. Tę myśl teologiczną rozwinął także w swojej twórczości o. Honorat. Punktem wyjścia do jego licznych wypowiedzi na temat udziału cierpień człowieka w zbawczym Misterium Chrystusa były słowa Pisma Świętego: Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół.[15] Czego może brakować niezmierzonym zasługom Męki Pańskiej? – pyta Błogosławiony – skoro jedna kropla krwi Jego jest dostateczna do zbawienia, nie tylko całego świata, ale tysiąca światów? Wczytując się w dalsze rozważania Honorata otrzymujemy odpowiedź. Odkupienie dokonane przez Chrystusa jest pełne, ale pozostaje ono dla człowieka wciąż otwarte, tzn., każdy może przyłączyć się i mieć udział w zbawczym dziele Chrystusa. Chrystus nie narzuca się człowiekowi  ze swoimi odkupieńczymi zasługami. Jednakże z zasług tych mogą korzystać tylko ci, którzy współcierpią razem z Nim. Uczestniczenie w cierpieniach Chrystusa jest konieczne do osiągnięcia zbawienia i do dostąpienia chwały, jaką Bóg przygotował dla człowieka. Można by w tym miejscu zapytać o wielkość podejmowanych przez człowieka cierpień, aby mógł uczestniczyć w dziele zbawczym Chrystusa. Bóg nie wymaga – zdaniem Honorata – od człowieka takich cierpień, jakie podjął sam Chrystus, ale wymaga, abyśmy nasze „maluczkie umartwienia przydawali ze swej strony do niezmierzonej Męki Jezusa”.[16] W obliczu Boga nie ma rzeczy małej. Każde chociażby najmniejsze cierpienie, jeśli tylko wypływa z miłości, ma wartość zbawczą i zasługującą. Tym cierpieniem mogą być – wylicza Autor: choroba, ciężka praca, zniesławienie lub przykre osoby, z którymi człowiekowi wypada żyć, nawet tak drobne czynności życia codziennego jak przyjmowanie posiłków, spoczynek, prace codzienne, sława i wygody, pomoce i pociechy duchowe i zewnętrzne, przykrości.[17] Cierpienie podejmowane dla Chrystusa może przybierać różne rozmiary, od „drobnych” aż do ofiary z całego życia, a nawet może być posunięte aż do męczeństwa. Jakimi cechami ma się odznaczać to współcierpienie z Chrystusem? Według o. Honorata ma być: wytrwałe, znoszone bez narzekania i szemrania, a nawet przyjmowane z weselem. Jakkolwiek tak przedstawione i motywowane przyjęcie cierpienia dotyczy wszystkich chrześcijan, szczególniej powinny je podejmować i realizować osoby zakonne. Dzieląc się tymi refleksjami o wartości cierpienia w oparciu o twórczość o. Honorata, należy podsumować, że wszelkie stwierdzenia o. Honorata wypływały z wnikliwej lektury Pisma św., niekiedy opiera się na tradycyjnej nauce Kościoła, jednocześnie w swych przemyśleniach wyprzedza on ducha XIX – wiecznej epoki, nazywając np. cierpienie „darem”, a więc tym co współczesna teologia nazywa „charyzmatem”. Czy temat cierpienia, jego wartość i sensu  został wyczerpany? Ostatecznej odpowiedzi jednak nie udzielono, możemy natomiast powtórzyć za wielkim Apostołem cierpienia Janem Pawłem II słowa: „Człowiek w swoim cierpieniu pozostaje nietykalną tajemnicą.”


[1] E. Muśnicka, O. Honorat z Białej Podlaskiej, kapucyn, cz. II,  Kraków 1925s. 420-421.

[2] E. Muśnicka,dz.cyt.,s.421.

[3] H.K., Św. Franciszek Seraficki. Jego życie, wielkie dzieła, duch, dary, pisma i nauki i ich odbicie w naśladowcach Jego, t.IV, Warszawa 1913,s.43.

[4] Św. Franciszek…dz.cyt.,t.I,s.454.

[5] por. H.K., Powieść nad powieściami,dz.cyt.,t.II,s.7

[6] H. K., Św. Franciszek…dz, cyt., t. IV, s. 340.

[7] por. H. K., Kazania pasyjne,s.24.

[8] H.K., Powieść nad powieściami,.dz.cyt.,t.III,s.74.

[9] H.K.,Cud nad cudami. Bóg cierpiący i umierający za ludzi, AWP II C 13 s.1.

[10] H. K., Dlaczego ludzie nie są szczęśliwi, WAP II C 22s.8.

[11] H.K. Powieść nad powieściami…..dz.,cyt.,t.IV,s.91

[12] H.K., Dlaczego ludzie nie są szczęliwi,dz.cyt.,s.12.

[13] H.K, Dlaczego tak wiele nieszczęść na ziemi, AWP IIC23,s.11.

[14] Św. Franciszek.., t.III ,s.280

[15] Kol 1,24.

[16] Por. H.K.Św. Franciszek…dz.cyt.t.I,s.85.

[17] por.H.K. Powieść……dz.cyt., t.III s.298