Rozmowa z o. prof. dr hab. Zdzisławem Kijasem OFMConv, postulatorem generalnym spraw kanonizacyjnych Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych

– W Kozienicach odbyły się uroczystości dziękczynne za dekret o heroiczności cnót Czcigodnej Sługi Bożej m. Kazimiery Gruszczyńskiej. Modlitwie o rychłą beatyfikację założycielki Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpiących towarzyszyła też prezentacja Ojca publikacji na jej temat.
– Na przykładzie m. Kazimiery Gruszczyńskiej chciałem pokazać, jak człowiek może i powinien radzić sobie z wielorakiem cierpieniem – osobistym, jak również tym, które widzi w życiu innych ludzi.
Cierpienie jest obecne w życiu każdego człowieka w różnej formie, choćby nawet przez toczące się w historii niesprawiedliwe wojny, jak ta obecnie trwająca na Ukrainie. Cierpienie stanowi dla nas wielkie wyzwanie, rodzi wiele pytań. Chciałem spojrzeć na misterium cierpienia w oparciu o historię życia m. Kazimiery Gruszczyńskiej, osoby, którą 9 kwietnia br. Kościół uznał za heroiczną w swoich cnotach.
– Wymowne jest zestawienie pokazujące, że m. Gruszczyńska kochała życie, a zarazem pragnęła być blisko krzyża Jezusa.
– Kto kocha życie, musi ukochać krzyż, stanąć obok niego. Nie można kochać życia w całej jego pełni, gdy wyklucza się krzyż, na którym dokonało się zbawienie świata. To z perspektywy krzyża możemy przyjąć niezrozumiałe dla nas koleje życia.
Kiedy Jezus umierał na krzyżu, zapadła ciemność. W naszym życiu są momenty, gdy ciemność cierpienia, różnych trudności, jest tak gęsta, iż po ludzku niemożliwe wydaje się z niej wydostać. Odrzucając krzyż Jezusa, człowiek podważa wartość życia ludzkiego, jest zdolny do targnięcia się na własne życie czy też innych nawet bardzo bliskich osób.
Tylko będąc obok krzyża, nie znajdując odpowiedzi na pytanie, dlaczego dotyka mnie cierpienie, idziemy przez życie, wierząc głęboko, że ciemność ustąpi.
Takiej właśnie postawy totalnego zaufania Panu Bogu uczy nas Czcigodna Sługa Boża Kazimiera Gruszczyńska.
– Skąd czerpała siłę?
–  Z ciągłej modlitwy. Bywa tak, że gdy przychodzi cierpienie, odbiera nam ono nawet chęć do modlitwy. Dlatego trzeba kumulować energię, modląć się ciągle, zawsze, nie wiedząc, kiedy przyjdzie moment trudny, w którym na modlitwę po ludzku nie będziemy mieć sił.
Dla Kazimiery Gruszczyńskiej modlitwa była ciągłym oddechem, nieustającym doświadczeniem, dlatego miała siłę, by przejść też przez te chwile życia, gdy po ludzku powinno jej braknąć tuchu.
Kiedy pojawia się bunt i więcej jest pytań niż odpowiedzi, wtedy modlitwa, obecna wcześniej w naszym życiu, pozwala na postawę przyjęcia bólu i daje siłę do przejścia przez trudne momentu.
Kazimiera Gruszczyńska od młodości doświadczała chroniczngo bólu żołądka, nawet gdy cierpiała na nowotwór nie przestała służyć innym.
– Modliła się i działała. Służyła potrzebującym pomocy, w tym samotnym matkom.
– Modlitwa to próba dostrojenia życia do Bożych planów, pozwolenia na to, aby Bóg grał na strunach naszego życia. Wówczas gdy człowiek w ten sposób odczytuje, przeżywa swoją modlitwę, to jednocześnie otrzymuje od Boga dar, żeby widzieć potrzeby innych i nie pozostać wobec nich obojętnym.
Bóg daje nam oczy, ale też ręce, nogi, serce, abyśmy również umieli mądrze pomagać. Dlatego ten, który się modli, nie trwa nigdy w bierności, nie jest pasywny. Nie powtarza za większością, że będzie źle, ale podejmuje działania, aby było coraz lepiej. To pokazuje przykład życia m. Gruszczyńskieej, która idzie pod prąd naszej współczeności.
Dlategog człowiek, który na serio przeżywa swoją wiarę, zdaje sobie sprawę, że w życiu doczesnym ma realizować to, co powiedział Bóg. Każde dodatkowe słowo wydaje się zbędne. Bóg wszystko wypowiedział o tym, kim ja jestem i kim jest mój bliźni. Doświadczając tego osobiście, mam też bliźniemu pomagać odkrywać prawdę o tym, że zostaliśmy stworzeni na Boży obraz i że każdy z nas ma godność osoby ludzkiej od poczęcia do naturalnej śmierci.
– Miał Ojciec możliwość poznania duchowości m. Gruszczyńskiej w czasie jej procesu beatyfikacyjnego?
– Jako jeszcze pracownik Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych byłem relatorem w jej procesie beatyfikacyjnym. Pod moim kierunkiem powstało Positio dotyczace jej życia i działalności, które napisała s. Lucyna Czermińska CSFA, wicepostulatorka procesu beatyfikacyjnego m. Kazimiery Gruszczyńskiej.
To właśnie Positio, czyli opracowanie wszystkich dokumentów zgromadzonych w procesie na etapie diecezjalnym, było oceniane przez historyków, teologów, kardynałów, i wreszcie trafiło na biurko Papieża Franciszka. Ojciec Święty po zapoznaniu się z przebiegiem prac i treścią ocen poszczególnych gremiów Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych uznał, że należy opublikować dekret o heroiczności cnót m. Gruszczyńskiej.
– Do beatyfikacji m. Kazimiery konieczny jest jeszcze proces w sprawie cudu uproszonego za jej przyczyną. W jakich sprawach wydaje się szczególnie pomagać?
– Z informacji, które docierały do mnie jeszcze w trakcie procesu rzymskiego, wiem, że przede wszystkim interwenje m. Gruszczyńskiej dotyczą życia.
Wielu małżonków łaskę posiadania potomstwa przypisuje jej wstawiennictwu. Przez jej pośrednictwo prosili Pana Boga o ten dar i go otrzymali, mimo że medycyna nie dawała im najmniejszych nadziei.
Świadectwa mówią o przypadkach uleczenia z różnego rodzaju chorób nowotworowych osób, które łaskę powrotu do zdrowia przypisują wstawiennictwu m. Gruszczyńskiej.
– Czy książka „Z ciemności do światła. Kazimiera Gruszczyńska wobec cierpienia” może przyczynić się do popularyzacji jej życia i dzieła?
– Święci są po to, żeby być dla nas wzorem postępowania, zachętą, źródłem otuchy. Oni znajdywali się w sytuacjach często o wiele trudniejszych niż może znaleść się czytelnik tej książki. Zatem przede wszystkim powinni stawać się dla nas przewodnikami na drogach życia.
Beatyfikacja to jak ściąganie świętych z nieba na ziemię. Oni są już w chwale Pana, jednak myśmy odkryli, jak wiele mogą nam przekazać, nauczyć nas. Stąd prosimy, aby służyli nam za doradców, przyjaciół, powierników, przewodników na drodze do nieba, ale również prosimy o ich pomoc w otrzymaniu konkretnych łask.
Pośrednio książka jest też formą pokazania ukrytego Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpiących, które Kazimiera Gruszczyńska założyła z misją niesienia pomocy najbardziej potrzebującym. Na tym przykładzie okazuje się, że wspólnota jest nieodzowna, aby móc długoterminowo i skutecznie pomagać.
– Kto powinien sięgnąć po książkę o m. Kazimierze Gruszczyńskiej?
– Ta publikacja nie jest skierowna do jakiejś grupy osób. Jej adresatem jest każdy człowiek, bo cierpienie dotyka młodych i starszych, dotyka fizycznie, duchowo, społecznie.
Nikt z nas nie może uniknąć cierpienia. Wcześniej czy poóźniej w sposób najmniej oczekiwany pojawi się u drzwi naszego domu i bez proszenia wejdzie do środka. Dlatego ta książka nie jest skierowana do kogoś, ale do każdego – i tych, którzy przeżywają samotność, poczucie opuszczenia, i tych terminalnie chorych na różnego rodzaju schorzenia współczesności. Kierowana jest również do tych, którzy zaangażowali się w pomoc bliźnim i nie widza efektów swojej pracy. Jej odbiorcami powinni być też ci, którzy wierzą głęboko Bogu, jednak doświadczają różnego rodzaju wątpliwości, zniechęcenia wobec ogromnu zła w świecie.
– Dziękuję za rozmowę. 
Źródło: Małgorzata Bochenek, Ukochała życie i krzyż, w: Nasz Dziennik nr 145/25-26.06.2022, s. 10.